Chaty traperskie stanowią nieodłączny element krajobrazu Svalbardu od przeszło dwustu lat. Z czasem zmieniały właścicieli i charakter, poddawane były naprawom i przebudowom, a kiedy ich stan uniemożliwiał już dalsze remonty, stawały się źródłem materiału do budowy nowych chat, przechodząc w ten sposób częściową reinkarnację.
I choć traperzy mieli do dyspozycji 60 000 km2 ziemi niczyjej, kolejne pokolenia trzymały się często tych samych okolic i tych samych rozwiązań konstrukcyjnych. Nawet jeżeli w głębi duszy różnili się preferencjami w zakresie koncepcji architektonicznych i wystroju wnętrz, ograniczenia materiałowe i względy praktyczne przeważnie brały górę. W rezultacie, rozsiane po Svalbardzie chaty traperskie łączy wiele cech wspólnych. Po pierwsze, bez względu na lokalizację, budowane były z drewna. Mimo, że na wyspach nie ma drzew w klasycznym rozumieniu tego słowa (występujące tam „rośliny drzewiaste” osiągają w porywach 10 cm wysokości), budulca jest tam od dawna pod dostatkiem. Są nim solidne drewniane bale, które docierają na Svalbard z Syberii. Ze względu na specyfikę terenu, ścięte drzewa spławia się tam rzekami, co nie jest wcale tak proste, jak mogłoby się wydawać. Spławiane pnie regularnie wymykają się spod kontroli, w rezultacie czego, zamiast do miejsca przeznaczenia, trafiają do Oceanu Arktycznego, a stamtąd, z pomocą prądów morskich, na wybrzeża Svalbardu, gdzie tworzą swoiste składy budowlane. Zdarzało się, że ekspedycje łowieckie przywoziły drewno do budowy chat ze sobą, ale większość traperów korzystała głównie z miejscowych zasobów, czyli właśnie z drewna dryftowego i elementów odzyskanych ze zrujnowanych już budynków.
Zbłąkane syberyjskie drewno zalegające na wybrzeżach Svalbardu
© Barbara Jóźwiak (z archiwum Fundacji forScience)
Zbudowana z drewna dryftowego chata pomocnicza w Breineset, nazywana potocznie Hiltonem (rok budowy: 1970)
© Adam Nawrot (z archiwum Fundacji forScience)
Od połowy lat 1970-tych, kiedy zmiany w miejscowym prawie położyły kres działalności traperskiej na Svalbardzie, drewno dryftowe służy przede wszystkim do zabezpieczania istniejących już chat przed ciekawskimi niedźwiedziami polarnymi. Potężne bale ustawia się tak, aby blokowały drzwi i okna, utrudniając w ten sposób nieproszone wizyty podczas dłuższej nieobecności człowieka. Buduje się z nich też bardziej permanentne konstrukcje, które mają na celu wzmocnić i osłonić drzwi wejściowe. Typowy niedźwiedź nie zmieści się w wąskim przejściu, nie da też rady przecisnąć się z boku. Można więc mieć nadzieję, że – po skrupulatnym obwąchaniu okolicy – znudzi się i odejdzie. W razie gdyby, mimo wszystko, udało mu się dostać do środka, zaraz za drzwiami czeka na niego zwykle kolejne wyzwanie w postaci miniaturowego przedsionka, którego ciasnota ma zniechęcić misia do dalszych eksploracji. I chociaż przedsionki stanowią oryginalny element wielu starych chat (tych, które były wystarczająco duże, żeby przedsionek pomieścić), archiwalne zdjęcia sugerują, że pozostałe z wyżej wymienionych zabezpieczeń nie cieszyły się wśród traperów zbyt dużą popularnością. Preferowali oni prawdopodobnie bardziej dosadne metody, dzięki którym eliminowali nie tylko bezpośrednie zagrożenie, ale też stwarzającego je niedźwiedzia.
Drewno dryftowe na usługach Hytteviki (rok budowy: 1907)
© UiT Norges arktiske universitet (CC BY-NC-SA 2.0)
Wejście do chaty traperskiej na Palffyodden (rok budowy: 1966)
© Adam Nawrot (z archiwum Fundacji forScience)
Okna – a raczej nieliczne, niewielkie okienka – to kolejny charakterystyczny element miejscowego budownictwa. Większość chat ma tylko jedno, wyposażone w mniej lub bardziej prowizoryczne kraty i okiennice o niezwykle pomysłowych zamknięciach. Warto przyjrzeć im się uważnie zanim je pootwieramy, nie tylko po to, by móc w pełni docenić inwencję ich twórców, ale przede wszystkim, żeby później wiedzieć, jak poprawnie je zamknąć. Niewiele bowiem trzeba, żeby podczas zamieci w chacie powstały śnieżne zaspy, a co za tym idzie – wilgoć, która z reguły nie wychodzi chatom na dobre.
Ostatnim nieodzownym elementem każdej szanującej się chaty traperskiej jest tak zwana koza, czyli piec, który pełni rolę grzejnika, kuchenki i suszarki do ubrań. I chociaż potrafi czasem zamienić wnętrze chaty w wędzarnię, bez niego trudno byłoby przetrzymać nawet arktyczne lato. Użytkowanie pieca niesie ze sobą jednak pewne trudności i niebezpieczeństwa. Najbardziej oczywistym z nich jest ryzyko pożaru. Oprócz tego, piec wymaga komina, a ten z kolei – wycięcia trudnej do uszczelnienia dziury w dachu lub ścianie, co sprowadza nas znowu do tematu zasp i wilgoci.
Zaspy śnieżne i wszędobylska wilgoć to zmora wielu starych chat na Svalbardzie
© Joanna Nawrot (z archiwum Fundacji forScience)
Panujący na Svalbardzie klimat miał równie duży wpływ na obowiązujące wśród traperów trendy konstrukcyjne, co obecność (i wrodzona dociekliwość) niedźwiedzi polarnych. Aby zwiększyć szczelność i sztywność konstrukcji, a tym samym zabezpieczyć ją przed silnym wiatrem, deszczem i śniegiem, chaty obijano czasami od góry do dołu papą. Rozwiązanie to było stosunkowo tanie i proste, a przy tym sprawdzało się wyśmienicie. Do czasu. Problemy pojawiły się kiedy chaty opustoszały. Mimo umocnień w postaci przybitych na wierzchu desek, na dłuższą metę pokrycie z papy nie było w stanie oprzeć się hulającym po okolicy wiatrom, a ze schludnych warstw, które jeszcze w drugiej połowie XX wieku szczelnie otulały wiele chat, do dzisiaj przetrwały jedynie żałosne strzępy. Pozostawione na pastwę losu, dawne bazy traperów niszczeją, aż w końcu nie pozostaje z nich nic oprócz sterty drewna, poprzetykanej gdzieniegdzie fragmentami zniszczonego wyposażenia.
Pozostałości chaty traperskiej na Raksodden (rok budowy: 1919)
© Adam Nawrot (z archiwum Fundacji forScience)
Warto jednak pamiętać, że los miejscowych chat zależy nie tylko od łaskawości niedźwiedzi i warunków atmosferycznych, ale również od obowiązujących na Svalbardzie przepisów. Zgodnie z postanowieniami Lov om miljøvern på Svalbard (czyli ustawy o ochronie przyrody), wszystkie chaty zbudowane przed 1 stycznia 1946 roku stanowią dziedzictwo kulturowe Svalbardu i podlegają ochronie. Czy ma to jakieś praktyczne konsekwencje? Jak najbardziej, zwłaszcza jeśli nie chcemy narazić się miejscowym władzom. Z wyjątkiem sytuacji kryzysowych, z elementów dziedzictwa kulturowego korzystać można wyłącznie za zgodą Gubernatora. Należy również przestrzegać długiej (choć w dużej mierze zdroworozsądkowej) listy obostrzeń, która dotyczy nie tylko samych zabytków, ale również 100-metrowej szerokości strefy bezpieczeństwa, okalającej każdy z nich.
Sęk w tym, że poprawna identyfikacja elementów dziedzictwa kulturowego Svalbardu nie jest wcale prosta. Ochrona, której podlegają, może (choć wcale nie musi) iść w parze z troskliwą opieką fachowców. W rezultacie, chaty z wczesnych lat 1900-nych są często w znacznie lepszym stanie niż te, które powstały pół wieku później.
Dzięki regularnym remontom, 100-letnia chata na Wilczekodden wygląda prawie jak nowa (rok budowy: 1919)
© Adam Nawrot (z archiwum Fundacji forScience)
Co więcej, restrykcje dotyczące obiektów zabytkowych obowiązują bez względu na ich kondycję. Oznacza to, że sterty drewna pozostałe po zawalonych budynkach, które z racji wieku załapały się na status zabytku, przedstawiają na Svalbardzie większą wartość niż niejedna z chat, które wciąż nadają się do użytku.
Zanim więc ruszycie na Svalbard zaznać uroków traperskiego życia, warto zorientować się w temacie i dopełnić wymaganych formalności. A kiedy traficie już do jednej z chat, wykorzystywanych dawniej przez miejscowych traperów, pamiętajcie o terenowym savoir-vivre, którego podstawowe zasady przytaczamy poniżej:
- Zanim opuścicie chatę, doprowadźcie ją do porządku (nawet jeśli to nie Wy nabałaganiliście).
- Jeśli korzystaliście z pieca, usuńcie popiół, otwórzcie drzwiczki i załóżcie z powrotem osłonę na komin. Pomożecie w ten sposób uchronić piec przez korozją, a przez to przedłużycie jego żywotność.
- Wysypcie popiół z dala od chaty, zwłaszcza jeśli wciąż jest gorący. Svalbard słynie z silnych wiatrów, a stare drewno świetnie się pali.
- Schowajcie zapałki w wodoszczelnym pojemniku i uzupełnijcie zapas drewna opałowego. W sytuacjach awaryjnych, możliwość szybkiego ogrzania się może ocalić komuś życie.
- Nie zostawiajcie w chacie śmieci ani jedzenia. Są one magnesem na niedźwiedzie, które – skuszone intrygującymi zapachami – potrafią narobić ogromnych szkód.
- Starannie zamknijcie i zabezpieczcie okna i drzwi, bo nawiany przez szpary, zamrożony na kamień śnieg potrafi zablokować wejście, zamieniając chatę w niedostępną z zewnątrz twierdzę.
Dlaczego przestrzeganie powyższych zasad jest tak istotne? Bo Arktyka nie wybacza uchybień, a z każdą zdewastowaną chatą traperską tracimy bezpowrotnie nie tylko potencjalne schronienie, ale też kawał pasjonującej historii i – co również nie bez znaczenia – szansę dopisania do niej kilku własnych, bardziej współczesnych akapitów.
Mapa: Barbara Jóźwiak
AUTOR: Barbara Jóźwiak
ŹRÓDŁA:
Prestvold, K. (2008) “Svalbard's cultural remains – traces of history in an Arctic landscape”, Norwegian Polar Institute: Cruise Handbook for Svalbard [online]
http://cruise-handbook.npolar.no/en/svalbard/cultural-remains.html
Reymert, P. K., Oddleif, M. (2015) Fangsthytter på Svalbard 1794-2015, Svalbard Museum
Strona internetowa: TopoSvalbard, https://toposvalbard.npolar.no/
Svalbard Environmental Protection Act [online]
https://www.regjeringen.no/en/dokumenter/svalbard-environmental-protection-act/id173945/